Zapraszamy do wysłuchania opowieści o wyprawie rowerowej przez Mongolię w ramach Sztafety Rowerowej Dookoła Świata Bike Jamboree.
Podobne wydarzenia
piątek, godz. 17:00
Gdynia,
Muzeum Marynarki Wojennej
Wstęp wolny
piątek, godz. 17:00
Gdańsk,
Good Time
bilety 259 zł
Etap IX - styczeń Mongolia
Opowieść o ludziach którzy mają serce większe od portfela. O woli przetrwania i "wiadrze szczęścia".
Z dziennika podróży:
"Pewnego razu rozbijałem namiot na przełęczy zatrzymali się ludzie. Chcieli na siłę zabrać mnie do miejscowości z której wyjechałem tego dnia. Walczyłem ciężko o te 45 km, jadąc po górach i stepie. Nie mogłem sobie pozwolić na tą stratę kilometrów. Upierali się. Mówili o wilkach, 50 gradusach, zamarzaniu i śmierci. Niepocieszeni niezrozumieniem z mojej strony poili gorącą herbatą.
Otrzymałem siatkę gotowanych jajek, kiełbasę, serki, wszystko co mieli w samochodzie. Odjechali mrucząc coś pod nosem (brzmiało to jak modlitwa). Ślinka ciekła mi na gotowane jajka, byłem bardzo głodny. Specjalnie ukryłem kilka sztuk w kieszeni by nie zamarzły. Po rozbiciu namiotu sięgam do kieszeni. Niestety wyciągam sopelki. Uwierzyłem w 50 gradusów. Przełknełem ślinkę. Smak herbaty którą częstowali musiał wystarczyć, doprawiłem go sucharami. To musiało wystarczyć tego wieczora.
Rano wokół namiotu były ślady psów. W nocy było słychać jakieś odgłosy, jednak nie było to wycie. Zakładam że to nie wilki, bo to źle działa na wyobraźnię".
www.facebook.com/BikeJamboree
Opowieść o ludziach którzy mają serce większe od portfela. O woli przetrwania i "wiadrze szczęścia".
Z dziennika podróży:
"Pewnego razu rozbijałem namiot na przełęczy zatrzymali się ludzie. Chcieli na siłę zabrać mnie do miejscowości z której wyjechałem tego dnia. Walczyłem ciężko o te 45 km, jadąc po górach i stepie. Nie mogłem sobie pozwolić na tą stratę kilometrów. Upierali się. Mówili o wilkach, 50 gradusach, zamarzaniu i śmierci. Niepocieszeni niezrozumieniem z mojej strony poili gorącą herbatą.
Otrzymałem siatkę gotowanych jajek, kiełbasę, serki, wszystko co mieli w samochodzie. Odjechali mrucząc coś pod nosem (brzmiało to jak modlitwa). Ślinka ciekła mi na gotowane jajka, byłem bardzo głodny. Specjalnie ukryłem kilka sztuk w kieszeni by nie zamarzły. Po rozbiciu namiotu sięgam do kieszeni. Niestety wyciągam sopelki. Uwierzyłem w 50 gradusów. Przełknełem ślinkę. Smak herbaty którą częstowali musiał wystarczyć, doprawiłem go sucharami. To musiało wystarczyć tego wieczora.
Rano wokół namiotu były ślady psów. W nocy było słychać jakieś odgłosy, jednak nie było to wycie. Zakładam że to nie wilki, bo to źle działa na wyobraźnię".
www.facebook.com/BikeJamboree