• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport
stat
Impreza już się odbyła

Big Stars on Big Screen: Eric Clapton

Eric Clapton prezentuje się w doskonałej formie. Może i solówki nie są już tak szalone, mają raczej posmak stoickiej dojrzałości, ale wciąż wchodzą jak porządnie zmrożona wódka, a ciepłe brzmienie claptonowego Stratocastera idealnie oddaje atmosferę Royal Albert Hall.

Koncertowa świta też czasem daje się ponieść zawadiackim improwizacjom, szczególnie dobre momenty mają klawisze zarówno Paula Carracka, jak i Chrisa Staintona. Oczywiście mistrzem ceremonii jest bez dwóch zdań Clapton, który co rusz jak z rękawa sypie kolejnym hitem. Na koncercie zarejestrowanym w Royal Albert Hall znalazła się "Layla" (tym razem akustycznie), jak zwykle czarujące choć może trochę wystudiowane "Wonderful Tonight", "Let it Rain" czy zupełnie niepoważne "Tears in Heaven" w rytmie reggae. Reszta numerów, to covery wielkich bluesmanów jak JJ Cale ("Somebody's Knockin' on My Door", "Cocaine"), Robert Johnson ("Crossroads" i bonusowy "Little Queen of Spades"), Willie Dixon ("Hoochie Coochie Man"), ale Clapton wziął na warsztat również klasyk Boba Marleya ("I Shot the Sheriff") czy Joe Cockera ("High Time We Went"). Wszystko są to jednak utwory, które z Claptonem się bezwzględnie kojarzą, bo odgrywał je już wielokrotnie, może nawet do tego stopnia, że przylgnęły do niego już na stałe.

koncerty w Trójmieście


Ciepłemu, pozbawionemu chropowatości brzmieniu towarzyszy krystaliczny obraz ukazujący rodzinną i kulturalną atmosferę występów w Royal Albert Hall. Wnętrze wypełnia oszczędna gra świateł prezentująca dostojeństwo sali, w której przyszło Claptonowi obchodzić urodziny. Pozbawiony fajerwerków montaż uwypukla dojrzałość i spokojny charakter koncertu. Kamery w wolnym tempie przesuwają się po scenie, tylko czasem pozwalając sobie na jakieś niezwykłe, dodające klimatu, statyczne, ale i artystyczne ujęcia, głównie sprzętu. Koncert ogląda się po prostu znakomicie, choć i bez większych ekscytacji, bo w gruncie rzeczy prezentuje przewidywalny ultra-profesjonalizm. Żadna to krytyka, bo i chyba niczego innego się po Claptonie nie można było spodziewać. Są to godne i warte obejrzenia 70 urodziny nieustannie znakomitego muzyka.

Opinie